jest w podobnie optymistycznym duchu jak "Totalna magia" tylko jest mniej ckliwy od "Totalnej..", bardzo uczuciowy. Brendan Fraser gra całym ciałym, każdym kącikiem twarzy, każdym westchnięciem i każdym słowem - nawet tym niedokończonym. Co za mężczyzna:))) Zadziwił mnie - nie spodziewałam się tak dobrego aktorstwa. On gra tak jakby nie grał - to jest tak cholernie naturalne. Kiedy patrzy się na tą okładkę i polski tytuł to raczej się odechciewa - jedno i drugie w ogóle nie pasuje do filmu będącego w środku. A film jest naprawdę świetny. Z podobnych produkcji przychodzi mi jeszcze do głowy "Żona rzeźnika". Też bardzo pozytywny i magiczny film.